Rano pojawiła się dość gęsta mgła. Kurczę szkoda, ponieważ w planach mam zamki i najpiękniejsze trasy wzdłuż Karkonoszy. Wyruszyłam najpierw do zamku Czocha. Jednak zwiedzanie było możliwe dopiero od 10. Wniosek? Wstawanie o 7 czy 8 rano i rozpoczynanie trasy od tego zamku, to nie był dobry pomysł. Spróbujemy szczęścia następnym razem i inaczej rozplanuję podróż 🙂 Warto, bo serio robi wielkie wrażenie.
Miałam w planach jeszcze inne zamki. Ale ze względu na mgłę stwierdziłam, że przyjadę tutaj też następnym razem. Trasa z samymi zamkami! To będzie też fajny wypad.
No i długo wyczekiwany Zakręt Śmierci. Jednak nie robi on jakiegoś wielkiego wrażenia jak chodzi o jazdę. Zdaje mi się, że pokonywałam już wcześniej trudniejsze, ale nie tak szumnie nazwane. Jednak po zobaczeniu jaki jest z niego widok – zwracam honor. Rzeczywiście jest to bardzo fajne miejsce. Warto się zatrzymać. Za zakrętem, jeżeli jedziesz od strony Rozdroża Izerskiego, jest parking. Można swobodnie się zatrzymać, wejść na górę, albo zrobić kilka fotek jak ja.
-
Zakręt Śmierci
Później to już tylko same smaczki: przełęcz Kowaska, słynna Droga Stu Zakrętów, aż po obiad w smażalni ryb w Kudowie Zdroju. Niestety i tu był peszek – przede mną jechał jakiś diesel-śmierdziel, więc nie czerpałam aż tyle radości z zakrętów ile mogłabym czerpać oddychając świeżym powietrzem. Za to rybka palce lizać. W smażalni ryb można samemu coś złowić. Do tego ceny są przystępne a danie wyśmienite. Serio, ten pstrąg wart jest grzechu. Można również kupić na wynos samą rybkę.
-
Karkonosze, Smażalnia Ryb i Otmuchów
Na sam koniec dnia dotarłam do Otmuchowa. Zdążyłam jeszcze zwiedzić zamek.
Podsumowanie dnia ósmego:
– dystans: 243 km
– czas przejazdu: 5 g 20 min
– całkowity dystans: 2577 km